Ulubieńcy lipca 2019

Lipiec był piękny, miałam dla siebie i swojej głowy mnóstwo czasu. Czytałam książki, pozbywałam sie rzeczy i byłam sama tak długo, jak było mi to potrzebne. A oto ulubieńcy lipca, czyli rzeczy, które urzekły mnie w tym miesiącu:

1. Tove Jansson – postać i twórczość. Jednym tchem przeczytałam biografię autorstwa Boel Westin (Tove Jansson: Mama Muminków) i te wszystkie jej zmagania, lęki i nadzieje wydały mi się bliskie. Jakby historia czyjegoś życia mogła posłużyć do poukładania sobie czegoś w głowie. A w książkach, które napisała, dla dzieci i dla dorosłych, jest zawsze coś mrocznego, co wyjątkowo do mnie przemawia.

2. Masaż lomi lomi nui. Wywodząca się z uzdrawiających rytuałów hawajska technika masażu. Masażysta używa dłoni, przedramion i łokci, jego ruchy są długie, obejmujące całe ciało, niektóre przypominały mi ruch fal na brzegu morza. Jest dużo ciepłego oleju i uczucie powrotu do samej siebie.

3. Gofry z jajkami, bekonem i syropem klonowym. Ulubione danie w katowickim Kafeju, w wersji domowej z chlebkiem bananowym. Moje ulubione słodko-słone lipcowe śniadanie.

4. Rosarium w Parku Śląskim. Najprzyjemniejsze miejsce do odpoczynku na świeżym powietrzu w mojej okolicy – kwitnące róże i rozległe trawniki, na których można leżeć i cieszyć się latem.

5. W lipcu odkryłam awarele. Szukałam jakiejś aktywności manualnej, przy której mogłabym się wyciszyć. Moja przyjaciółka wspaniałomyślnie pozwoliła mi wypróbować swoje farby, namalowałam więc planety układu słonecznego i dziewczynę z niebieskimi włosami. Okazało się, że nic nie może się równać z nakładaniem akwareli na papier cienkim pędzelkiem. Sami spróbujcie.

6. Jest taka przytulna kawiarnia na krakowskim Kazimierzu, nazywa się Cheder i podaje pyszną kawę w findżanie – tradycyjnym tygielku. Można tam zjeść meze z pitą przy dużym stole, napić się niesłodkiego napoju z melasą i wodą różaną, zrobić ładne zdjęcia na Instagrama i pogadać z długo niewidzianymi znajomymi jakby się było turystą daleko od domu, co, umówmy się, jest bardzo przyjemne.

7. Podkładki akacjowe pod kubki. Przyciągnęły mnie z daleka, drewniane, szaro-brązowe krążki, które postanowiłam kupić jak tylko ich dotknęłam i poczułam pod palcami przyjemną fakturę wyszlifowanego drewna.

8. Słomki bambusowe. W połączenie z umytym słoikiem po ciecierzycy z Biedronki – vibe hipsterskiej kawiarni, który mnie akurat bardzo odpowiada. Wypiłam przez nie w lipcu całe mnóstwo wody, mrożonej kawy, herbaty i domowej lemoniady.

9. Napar z melisy i lawendy. Wyciszający, wieczorny rytuał.

10. Świeca, która spala się trzeszcząc jak drewno w kominku, najmilszy dźwięk na świecie. Czytałam przy niej książkę o prehistorii człowieka i przyszło mi do głowy, że może to jakiś atawizm – dźwięk płonącego ogniska oznaczający schronienie, czas na odpoczynek, posiłek i opowieści.

W sierpniu chciałabym pisać częściej. Czuję, że są rzeczy, którymi mogłabym się z Wami podzielić, ale chyba do końca jeszcze nie wiem jak. Lubię sierpień, bardzo, bardzo – koniec lata zawsze odczuwałam jako początek czegoś dobrego.

Dobrego sierpnia, kochani!

2 myśli w temacie “Ulubieńcy lipca 2019

Dodaj komentarz